13/09/2023
Życie z pasją! Spotkanie z twórczością warszawianki Meli Muter i jej przyjaciół
Wszystkich małych i dużych pasjonatów sztuki serdecznie zapraszamy na spotkanie z twórczością warszawianki Meli Muter i jej przyjaciół, które odbędzie się na pokazie jej prac w Fundacji Art & Modern. Gościnią wydarzenia będzie Karolina Prewęcka - pisarka, autorka książki o artystce "Gorączka życia". Terminy: 14 września 2023, godz. 11:00; 20 września 2023, godz. 18:00.
Pierwsze słowa w tytule wystawy ‒ i jednocześnie cyklu wydarzeń ‒ przygotowanych przez Fundację Art & Modern, zapowiadają historię kogoś o silnej wewnętrznej energii. Słowa wzmacnia wykrzyknik, aby zwrócić uwagę na przypadek rzeczywiście wyjątkowy.
Tym kimś, o czym informuje rozwinięcie tytułu, jest Mela Muter, wielka polska malarka, której życie po brzegi wypełniła sztuka, bo poprzez nią patrzyła na codzienność, opowiadała o swoich losach, emocjach, miłościach, rozstaniach, tęsknotach i o ludziach bliskich jej sercu, ale też nieznajomych, dzieciach, matkach i starcach, biednych i bogatych tego świata.
Kolejnym jej bohaterem była natura. W jej twórczości otrzymywała cechy ludzkie. Drzewa Muter, woda, skały, pejzaże rozpisane na kilka planów, mają wrażliwość, pulsują albo – przeciwnie – pozostają w ciszy. Wszystko, na czym skupiała się Muter i co ją otaczało przestawało być obojętną materią.
Fundacja Art & Modern przedstawia malarkę i jej twórczość w otoczeniu dzieł jej przyjaciół-artystów. Kochała kilku, podziwiała wielu, ale zawsze szła swoją drogą, wypracowywała własny styl, co początkowo doceniali nieliczni. A kiedy stała się modna i nagle poszerzył się krąg jej wielbicieli pochodzących z paryskiej elity początku minionego wielu, to nic nie zmieniło w jej postawie. Zdawała sobie sprawę z ulotności tej chwili i tych oklasków. Jej dystans do rzeczywistości i współistniejące z nim poczucie własnej wartości, widać na szkicu do portretu Muter autorstwa René-Xaviera Prineta.
Zdjęcie, wybrane jako rodzaj spoiwa wystawy i cyklu wydarzeń wokół Meli Muter, uwiecznia ją w radosnym okresie życia. Oto zaułek Barcelony, późna wiosna 1912 rok. Poczucie szczęścia daje artystce nie tylko młodość i sukces, jaki właśnie odniosła wystawa z jej udziałem w stolicy Katalonii, ale także ‒ może nawet przede wszystkim ‒ miłe towarzystwo, szczególnie Leopolda Gottlieba, malarza, traktowanego jak członek rodziny, jej ukochanego powiernika. Dla Leopolda była muzą. Portretowali siebie wzajemnie i razem namalowali kilka obrazów. W gronie sfotografowanych przyjaciół jest także rzeźbiarz Elie Nadelman.
Projekt współfinansowany przez Dzielnicę Śródmieście m.st. Warszawy.
Nasze wydarzenie jest symboliczną powtórką głośnego pokazu w Barcelonie sprzed ponad wieku. Muter, Gottlieb, Nadelman znów się spotykają. Twórczość Muter reprezentuje akwarela z nietypowym tematem dla tej artystki. Zaprasza do wnętrza pokoju rozświetlonego letnim słońcem w urokliwym Collioure na południu Francji. Przebywa w nim kobieta, o czym świadczą „ślady”: kapelusz i damskie buty. Czy to Mela wyjdzie w nich do portu i na plażę?
Była emigrantką i niestrudzoną podróżniczką, ale nigdy nie zapomniała o polskim i warszawskim rodowodzie, co było wartością tym cenniejszą, że objawiało się w czasach rozbiorów i wojen. Z okien rodzinnego domu patrzyła na ruchliwą ulicę Leszno. Do Szkoły Rysunku i Malarstwa Miłosza Kotarbińskiego docierała na ulicę Widok. Chętnie odwiedzała Salon Aleksandra Krywulta na drugim piętrze Hotelu Europejskiego przy Krakowskim Przedmieściu. W Warszawie zostawiła rodziców i rodzeństwo. Po drugiej wojnie nigdy tu już nie przyjechała.
Wejman Gallery, która udostępniła Fundacji przestrzeń, zlokalizowana jest w historycznej części Powiśla, co pozwala przenieść się w czasie z Melą Muter i jej przyjaciółmi. Wyobraźmy sobie: dokładnie sto lat temu, Warszawa, 1923 rok, Zachęta, Galeria Narodowa Towarzystwa Sztuk Pięknych. Muter otwiera swoją wystawę. Zadziwia wszystkich odwagą i indywidualizmem swojej twórczości. Pewien recenzent pisze: Obrazy p. Muter nie przypominają nam rzeczy widzianych, nie tylko w malarstwie polskim. I takie wrażenie pozostaje do dziś.
Zapraszamy!
Fundacja Art & Modern
ul. Jaracza 8
Terminy:
- 14 września 2023, godz. 11:00
- 20 września 2023, godz. 11:00
- 20 września 2023, godz. 18:00
Mela Muter, właściwie Maria Melania Mutermilch, z domu Klingsland, w dzieciństwie i młodości miała szczęście. Przyszła na świat w 1876 roku w Warszawie w zamożnej rodzinie żydowskiej. Jej ojciec, Fabian Klingsland znał się nie tylko na handlu, ale też bardzo szanował ludzi sztuki i pomagał im finansowo. Wspierał zwłaszcza literatów: Leopolda Staffa, Jana Kasprowicza i Władysława Reymonta. Kiedy więc okazało się się, że Maria Melania ma zdolności plastyczne, chętnie opłacił jej lekcje rysunku i cieszył się z jej pasji.
Szkołą życia i doskonalenia talentu był dla Meli Paryż. Wyjechała z Polski w 1901 roku już jako mężatka i mama rocznego Andrzeja. Jej wybrankiem był literat Michał Mutermilch, także rodem z Warszawy. W Paryżu chodziła do renomowanych szkół, Akademii Colarossiego i Akademii Grande Chaumière. Pomimo odebranej edukacji artystycznej, zwykle sama siebie nazywała „samoukiem” i twierdziła, że najwięcej w rozwoju dawały jej bezpośrednie kontakty z artystami, na przykład z Władysławem Ślewińskim, którego poznała w Bretanii.
Krytycy doszukują się w twórczości Muter związków z Vincentem van Goghiem ze względu na ekspresję i kolorystykę, geometryzacja form ma ją łączyć z Paulem Cézanne'em, umiejętność tworzenia intymnych nastrojów z Edouardem Vuillardem. Historia sztuki zalicza Muter do École de Paris, ale artystka wymyka się wszelkim powinowactwom i klasyfikacjom.
Największą sławą cieszyła się w latach dwudziestych XX wieku jako portrecistka osobowości tamtych lat, muzyków, polityków, pisarzy, wśród nich noblistów. Okrzyknięto Muter portrecistką psychologizującą, bo miała dar wydobywania z ludzi prawdy o nich samych. Nie lubiła tego określenia, a nawet się z nim nie zgadzała. Zwracała uwagę na inny aspekt. Portretowała tylko tych, którzy chcieli z nią szczerze współpracować „poprzez swój ładunek intelektualny i duchowy”.
Wiek dojrzały przyniósł jej dramaty osobiste. Sztuka pomogła jej przejść przez śmierć rodziców, jedynego dziecka, przyjaciół, ukochanego Raymonda Lefebvre'a. Innym lekarstwem na ból były plenery. Zanurzała się w naturze, a ulubionymi kierunkami jej wypraw były nieodmiennie od lat Katalonia i francuskie wybrzeże Morza Śródziemnego. Podczas drugiej wojny musiała ukrywać się w Awinionie. Zawsze wrażliwa na los potrzebujących, także po wojnie pomagała im, zapominając o swoim trudnym położeniu, także materialnym. Jej popularność przygasła, nie pasowała do nowych nurtów w sztuce, ale nadal intensywnie tworzyła i miała wystawy, w tym retrospektywną w Paryżu w 1953 roku.
Zmarła w Paryżu w 1967 roku. Jej dorobek był wówczas rozproszony między innymi z powodu licznych przeprowadzek malarki. Szacuje się, że pozostawiła ponad tysiąc obrazów i rysunków, choć – być może – jest ich dwa razy tyle. Wciąż trwają poszukiwania jej dzieł.
Kilkadziesiąt lat po śmierci przeżywa wielki powrót. Jest coraz bardziej doceniana przez kolekcjonerów i historyków sztuki, a także odbiorców, do których przemawia z pasją o rzeczach podstawowych, o tym, kim jesteśmy i jakim wartościom pozostajemy wierni.